Doktor Elizabeth Zoe, mimo okropnego bólu w nogach, biegła tak szybko, jak
tylko mogła. Wiedziała, że musi jak najszybciej dotrzeć do muru Rose, inaczej
zginie. Ktoś, kto spojrzałby na nią w tej chwili, pomyślałby sobie, że
Elizabeth jest bardzo odważną osobą, lecz w duchu dziewczyna tak naprawdę
chciała się rozpłakać. Bała się. Po prostu się bała. W głowie kłębiły jej się
różne myśli: "Czy uda mi się przeżyć? Czy moja siostra nadal żyje?".
W pobliżu znajdowało się zbyt wielu Tytanów, by mogła pozwolić sobie na
odpoczynek.
Kiedy Elizabeth znajdowała się blisko muru, usłyszała głosy. Wiele głosów. Z
początku myślała, że to jej się tylko wydaje, co byłoby zrozumiałe, gdyż
dziewczyna była zmęczona, lecz kiedy podbiegła bliżej, wiedziała już, o co
chodzi. To Zwiadowcy wyruszali na wyprawę. Doktor Zoe musiała użyć całej swojej siły woli, by nie pognać od razu na poszukiwania swej siostry, Hanji Zoe. Aż za dobrze wiedziała, że nie może rozpraszać jej przed podróżą.
***
Hanji wpatrywała się w mur Rose. Myślami była bardzo daleko. W głowie
krążyła jej tylko jedna, przetłaczająca myśl: dokładnie 6 lat temu jej siostra
wyruszyła na wyprawę poza mury, by dowiedzieć się więcej o świecie zewnętrznym,
a także o tych krwiożerczych bestiach. Dzień wyjazdu siostry pamięta, jakby to
było zaledwie wczoraj: z jednej strony poświęcenie Elizabeth i jej wyjazd mogły
pomóc ludzkości odzyskać wolność i normalne życie, lecz Hanji nie raz spotkała
się z Tytanami i zdawała sobie sprawę z niebezpieczeństw, jakie czekają jej
siostrę. Tamtego dnia była w ogromnej rozterce. Hanji błagała Elizabeth, by
została, chciała wybić jej z głowy ten ryzykowny pomysł, uważała, że przecież może
to zrobić ktoś inny. Myślała sobie: "Czemu ona? Czemu moja
siostra?!". Lecz doktor Zoe jej nie posłuchała, wyjechała, uważała, że tak
trzeba, że musi to zrobić, nawet jeśli miałaby przepłacić to swym życiem. Hanji
do teraz nie mogła się z tym pogodzić. Cały czas żywiła nadzieję, że Elizabeth
wróci.
- Hanji? Hanji, znowu błądzisz myślami? Ocknij się, zaraz otworzą bramę! -
krzyknął kapral Levi.
- Hm? Ach, tak. Znowu myślę o niej...
- Minęło tyle czasu, wierzysz, że ona jeszcze wróci?
- A ty byś tego nie chciał? Przecież się przyjaźniliście! Dzień w dzień
rozmyślam o Elizabeth - wybuchła Hanji.
- Dobra, dobra, opanuj się... Nie pozostało nam nic innego, jak czekać. A
teraz uspokój się, mamy swoje zadania, nie pamiętasz? - odpowiedział kpiąco
Levi, lecz w głębi duszy także z niecierpliwością oczekiwał powrotu doktor Zoe.
Hanji odwzajemniła mu się nieprzyjemnym spojrzeniem.
***
Doktor Zoe, nie pozostawiając ani jednej chwili do stracenia, od razu
obmyśliła sposób, w jaki przeskoczy mur. Zanim zdecydowała się wrócić do domu,
wynalazła urządzenie, dzięki któremu mogła przelatywać nad wysokimi obiektami.
Ma ono postać dwóch metalowych bransolet, w których umieszczone są mechanizmy,
uwalniające bardzo grube i wytrzymałe liny, zrobione z materiału podobnego do metalu.
Więc Elizabeth wzięła ogromny rozpęd, nabrała powietrza do płuc, nacisnęła
przycisk, uruchamiający mechanizmy w bransoletach i uczepiła liny w murze Maria.
Gdy na nim stanęła, poczuła silny powiew wiatru. Dodało jej to otuchy, pewnego
rodzaju siły. Po chwili uczepiła liny w jednym z domów, by bezpiecznie
wylądować po drugiej stronie muru Maria.
Co do fabuły: ciężko powiedzieć cokolwiek. Wydaje mi się, że 525 słów to troszeczkę za mało. Ale poczekamy, zobaczymy.
OdpowiedzUsuńUżywasz strasznie dużo "się". Za dużo w obrębie jednego zdania. Poza tym na samym końcu masz dwa powtórzenia i błąd:
"Więc Elizabeth wzięła ogromny rozpęd, nabrała powietrza do płuc, nacisnęła przycisk, uruchamiający mechanizmy w bransoletach i uczepiła liny w muru (POWINNO BYĆ MURZE) Rose. Gdy na nim stanęła, poczuła silny powiew wiatru. Dodało jej to otuchy, pewnego rodzaju siły. Po chwili uczepiła liny w jednym z domów, by bezpiecznie wylądować po drugiej stronie muru Rose."
Powtórzenie: uczepiła liny i w murze Rose.
Kolejną sprawą jest budowa zdań: praktycznie cały czas używasz zdań wielokrotnie złożony. Sądzę, że powinnaś porozdzielać to na zdania pojedyncze. Czemu? Są krótsze, łatwiej się je czyta, a przy zdaniach złożonych czytelnik może się po prostu pogubić.
Tyle ode mnie i czekam na więcej. Fajnie piszesz, podoba mi się.
Bardzo dziękuję Ci za komentarz. Przy pisaniu następnego rozdział€ wezmę twoje spostrzeżenia pod uwagę. Pozdrawiam!
UsuńBardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz :D Od dziś jestem twoją stałą czytelniczką <3
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że ja także czytałam Twoje wpisy i na pewno będę częściej odwiedzać Twojego bloga :)
Usuń